Zimowe eskapady kcyńskich kajakarzy
W ubiegłym tygodniu w dniach 10 i 11 lutego 2019 r., kajakarze z Koła Turystów Górskich im. Klimka Bachledy w Kcyni, wspierani przez odpowiednio przeszkolonych wychowanków Zakładu Poprawczego w Kcyni oraz przyjaciół z Chojnic zmierzyli się z rzekami, które w naszym województwie uchodzą wśród braci kajakowej za najtrudniejsze i najniebezpieczniejsze. Wyprawy na płynącą niedaleko Grudziądza Gardęgę i naszą nakielską Rokitkę poprzedziły szkolenia i przygotowania na Orlej, Łobżonce czy Sępolence, trwające od października ubiegłego roku.
Tak jak charakter Rokitki na odcinku z Sadek do Samostrzela jest nam bardzo dobrze znany, (pływamy po niej często i wielokrotnie zmierzaliśmy się z jej górskim i dzikim nurtem), tak Gardęgę na odcinku z Sobótki do Rogóźna Zamku dopiero mieliśmy poznać… 10 lutego wybraliśmy się do Sobótki. Po krótkiej odprawie i omówieniu warunków bezpieczeństwa oraz zasad wzajemnej asekuracji, sprowadziliśmy kajaki na wodę przy pobliskim moście. Gardęga przepycha się tutaj przez nadwiślańską morenę wąskim jarem, jego dno usłane jest olbrzymią ilością zwalonych drzew. Duży spadek powoduje, że rzeka ta w swym łożysku skalnym burzy się na wystających z dna kamieniach, olbrzymich samorodach, które pamiętają krzyżackich budowniczych zamku w Rogóźnie, na wysokim wzgórzu dominującym nad okolicą. Rzeka wiła się zakrętami, pieniła się, kipiała wirami, szumiała i szeleściła, przepływając pod fantazyjnymi lodowymi pomostami. Białe kryzy tafli lodowych wyprofilowane w śliczne hafty udrapowały brzegi i nie pozwalały nam na wyjście z rzeki. Rzeka ta w pełni zasługuje na miano „kwintesencji kajakowej zwałki”… Słońce skrzyło się refleksami w otaczającej nas bieli, a nasze kolorowe kajaki wyglądały magicznie w tym dzikim otoczeniu. Łupiny naszych łódek żwawo przemykały pośród różnorodnych przeszkód…
Jakże podobne wrażenia mieliśmy dnia następnego – 11 lutego, gdy zmierzyliśmy się z doskonale nam znaną Rokitką. Podobny głęboki i wąski jar morenowy, porosły resztkami puszczy. Gdzie drzewa padają same obalone wichrem, pobite w walce i przeznaczone na spróchnienie w dnie rzecznym. Rokitka, tak jak Gardęga, wije się w ciasnych przełomach. Co krok rozchylały się przed nami zasłony, ukazując w następnym zakosie rzecznym tajemne widoki i skarby… boginie z ludowych legend… witane wzruszeniem rozlewającym się na naszych wargach i wyrazem uwielbienia w oczach…
Spłynięcie tymi rzekami sprawiło nam wiele radości i przyjemności. Specyficzna atmosfera tych miejsc, pełna wielorakich i subiektywnych niuansów pozwala uwierzyć, że opiekuje się nimi jakiś niezwykły duch… Anioł Stróż. Każdy z nas powinien mieć swoje genius loci… swoją Arkadię.
Autor: Redakcja