Nasze jesienne wyprawy kajakowe
Złota jesień zagościła w pełni w naszym krajobrazie. Przyroda stała się jakby zaczarowana. W świecie okrytym jesienną ciszą nie słychać było zgiełku aktualnych ludzkich problemów pełnych tragedii i sensacji. Można było w pełni wypocząć i zrelaksować się, płynąc kajakami po skąpanych złotem opadających liści rzekach i jeziorach. Według informacji podanych przez meteorologów, tegoroczny październik był najcieplejszym październikiem w okresie kilkudziesięciu lat.
Kajakarze z Koła Turystów Górskich im. Klimka Bachledy w Kcyni zorganizowali wspólnie z Dyrektorem Zakładu Poprawczego w Kcyni cykl 17 spływów kajakowych na rzekach Pomorza, Kujaw i Wielkopolski. Celem było przybliżenie mieszkańcom naszego regionu piękna otaczającej nas przyrody oraz zasad bezpiecznego uprawiania kajakarstwa. Wychowankowie doskonalili swe umiejętności w pokonywaniu przeszkód, udzielaniu wsparcia w chwilach zwątpienia i zagrożenia. Hartowali się w wychodzeniu z zimnej wody w czasie „kabinowania”. Zawsze towarzyszył im doskonały humor i odpowiedni dystans do swoich słabości. Były to:
– Szkolenia kajakowe na jeziorze w Wąsoszu dla naszych wychowanków oraz dla członków Dyskusyjnego Klubu Filmów Chrześcijańskich z Szubina – 5 września i 1 października.
– Szkolenie kajakowe na jeziorze w Szczecinku połączone z rekreacją na nartach wodnych w Wake Parku – 14 września.
– Spływ kajakowy na Piławie – 11 września dla uczniów ZS im. S. Staszica w Nakle nad Notecią oraz – 3 października dla uczniów ZS z Wągrowca – z Tarnowa do Dobrzycy.
– Spływy na rzece Łobżonce – 21 września, 30 października i 9 listopada – Witogroszcza do Łobżenicy oraz z Kościerzyna Wielkiego do Klawka – 16 listopada
– Spływ na rzece Gwdzie z Tarnowa do Krępska dla członków Dyskusyjnego Klubu Filmów Chrześcijańskich z Szubina – 23 września.
– Spływy na rzece Drawie Papieskim Szlakiem Kajakowym z Barnimia do Bogdanki – 28 września i 6 listopada.
– Spływ rzeką Osą – 19 października.
– Spływ rzeką Rurzycą z Trzebieszek do Wrzosów zakończony modlitwą i litanią przy „Kamieniu Papieskim” z klerykami Poznańskiego Seminarium Duchownego – 21 października.
– Spływ rzeką Brdą z Rudzkiego Mostu do Piły Młyn – 26 października.
– Spływ na rzece Dobrzycy z Wiesiołki do Tarnowa – 12 listopada.
– Spływ rzeką Rokitką z Sadek do Samostrzela – 18 listopada.
– Spływ rzeką Parsętą z Żarnowa do Krosina – 24 listopada.
Swoistą i niezwykłą atmosferę miały spływy listopadowe, gdy otaczała nas poranna mgła. Była jak koronkowy i zwiewny szal na wodzie, który swym złotym muślinem, tkanym deszczem otaczał nas zewsząd. Kajaki nasze wówczas cicho śmigały po gładkiej tafli jezior i rzek, czasem wiatr delikatnym swym oddechem marszczył wodę i pchał flotylle liści obok nas – wąskie zadarte liście wierzby jak dżonki, bukowe i klonowe, podobne do galer, szeroko rozłożone na wodzie. Ciężkie powietrze wdzierało się wtedy do naszych ust a nasze czerwone kajaki jak błędne dusze i ogniki zlewały się z gęstą mgłą. Ogarniało nas przemożne wrażenie samotności. Pozwalała ona nam oczyścić się z jakichkolwiek wątpliwości w horyzoncie, tak bliskim, jak tylko sięgały nasze plany i marzenia. Nie słychać było wiatru tańczącego z liśćmi. W ogóle nie było go widać pomiędzy nagimi gałęziami drzew. Wszystko stało w miejscu, w bezruchu, jakby czas zatrzymał swój bieg, a cała otaczająca nas przyroda zamilkła. Po pewnym czasie słońce przebiło się przez tą lepką kurtynę, jakby ogień wybuchający i niosący zniszczenie. Rozlewała się wtedy wokół nas kolorowa lawa drzew udrapowanych w ogniste barwy żółci, czerwieni i purpurę. Ostre jesienne promyki słoneczne uwalniały mgłę, która jak potępiona dusza, doznawszy odkupienia, wzlatywała do nieba. Jakże niezwykłą sztukę odgrywała natura przed nami…
Innym razem słoneczna pogoda raczyła nas inną odsłoną jesiennego spektaklu. Spotykaliśmy na naszym wodnym szlaku zimorodki przemykające nad wodą, przed naszymi kajakami, podobne do błękitnych nutek, które zerwały się o świcie. Liśćmi zaszeleściły w nurcie rzecznym, zaszemrały w szumie wiatru. Promienie słoneczne mieniły się różnobarwnymi odblaskami w rzecznych falach, oślepiając nas swą jaskrawością. W wodzie drżały złote plamy, a wczepione w urwisty brzeg drzewa odbijały się w niej w różny sposób: wierzba – mgłą siwą, leszczyna – skrzydłem motyla, olchy – ciemnymi kolumnami. Cienie okoni i leszczy gromadami przenikały pod kajakami. Liście jesienne, leżące po brzegach, mieniły się jedną połową tęczy. Lekki wiatr owiewał nasze twarze a jesienna wiedźma swą miotłą rozsypywała liście nad naszymi głowami, targając bezlistnymi gałęziami jak długimi czarnymi włosami, skrzypiąc w konarach chorymi kolanami.
Można zanurzać się kajakiem w te ogrody rudej jesieni i liście zrywać kolejno, jakby godziny istnienia. Z daleka było słychać jak się śmieje ona wniebogłosy krakaniem wron i przenikliwym chichotem orłów i jastrzębi.
Jakże nie kochać jesieni z jej niesamowitymi urokami…
Autor: Redakcja